- Och, Ginny! Tak bardzo tęskniłam! - Pisnęła, odsuwając się od niej i wesoło klaszcząc w ręce.
- Matko, nie poznałam Cię... - Wyszeptała, oglądając koleżankę od stóp do głowy.
Bardzo się zmieniła przez te dwa miesiące. W zeszłym roku szkolnym wyglądała jak mała, rozchichotana dziewczynka: włosy zawsze spinała w kok, odsłaniając dziecięcą twarz i urocze, zielone oczy. Teraz na jej policzkach pojawiły się dołeczki, które uwydatniły jej wystające kości policzkowe, a oczy (bynajmniej sprawiały takie wrażenie) nabrały koloru.
- Z kim mamy dormitorium w tym roku? - Spytała Gin, patrząc na wolne łóżko w rogu pokoju. Nie było tam jeszcze kufra.
- Nie mam pojęcia. Chyba na razie z nikim. -Odpowiedziała Jill, wzruszając ramionami.
- To może nawet i lepiej. - Przyznała i odłożyła swój kufer na łóżko. Opadła na nie bezwładnie i westchnęła. Najchętniej by sobie teraz pospała, podróż ją wykończyła, jednak musiała jeszcze iść na kolację.
Wielka Sala wrzała od rozmów uczniów, którzy witali się po dwumiesięcznej rozłące. Ginny usiadła pomiędzy Hermioną a Jill, naprzeciwko Harry'ego. Dość dziwnie się zachowywał, unikał jej wzroku, a na jej pytania odpowiadał tylko monosylabami. Tak, nie, może, czasem, później. To stawało się już denerwujące.
Dumbledore wygłosił swoją przemowę, a do sali weszli poddenerwowani pierwszoroczniacy. Ustawili się rzędami koło podestu, na którym stał stołek, a obok niego McGonagall, z Tiarą Przydziału w ręku, która momentalnie zaczęła śpiewać:
Może i nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Choćbyś swą głowę schował,
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga,
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi,
Hogwartu szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie,
Zamieszkać wam wypadnie,
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest myśląca tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Dzieci po kolei siadały na stołku i wkładały Tiarę na głowę. Ta po krótkim zastanowieniu wykrzykiwała nazwę domu, a nowy uczeń zostawał ciepło przywitany przez swoich nowych kolegów.
Po kolacji wrócili do Pokoju Wspólnego. Ginny zajęła miejsce w fotelu obok kominka, po czym zaczęła wpatrywać się w migoczące płomyki, które lizały drewno. W pewnym momencie coś stuknęło i wszyscy spojrzeli na okno, przez które wleciała ciemnobrązowa sowa z listem przywiązanym do nóżki. Już z daleka można było zauważyć stempel Ministerstwa Magii.
Hermiona poderwała się z kanapy, wzięła kopertę, poczęstowała sówkę smakołykiem i wypuściła przez okno. Z napięciem wpatrywali się, jak brązowowłosa otwiera kopertę i wodzi po kartce wzrokiem.
- No pięknie. - Mruknęła, podając list dalej, do Harry'ego i Rona. - Za tydzień mamy wyjechać z Hogwartu, ponoć jesteśmy potrzebni w Ministerstwie.
- Na pewno nie o to im chodzi. - Mruknął Harry, wkładając kartkę z powrotem do koperty, a tą z kolei wrzucił do torby Hermiony.
- Chcą nas wykurzyć z Hogwartu. - Mruknęła Ginny, intensywnie wpatrując się w ogień.
- Nas? - Zdziwił się Ron.
Gin spojrzała na niego.
- No tak. Chyba nie sądzisz, że sama tu zostanę?
Hermiona westchnęła i przysiadła się na oparcie jej fotela. Już po jej spojrzeniu było widać, że to co powie, na pewno jej nie ucieszy.
- Ginny, chyba nie sądzisz, że zabierzemy Cię ze szkoły, podczas gdy Sama-Wiesz-Kto ze swoimi podwładnymi grasuje nawet na ulicach?
W Rudej coś się zagotowało, na jej policzki wpłynęły rumieńce złości.
- Może przestaniecie mnie w końcu traktować jak dziecko?! - Krzyknęła, podrywając się gwałtownie z fotela.
- Ale Ginny, my...
- Nie! - Przerwała jej. - Tak mnie właśnie traktujecie! Jak dziecko, które nie potrafi się obronić!
Ron stanął za zaskoczona Hermioną.
- Nie prawda! - Wtrącił się.
Oczy Ginny zaszkliły się od łez.
- Tak?! To mi to udowodnijcie i zabierzcie mnie ze sobą!
Poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła Harry'ego.
- Ginny... Nie ma mowy. - Wyszeptał.
Gin strzepnęła jego rękę i pobiegła do dormitorium. Pozasłaniała swoje łóżko z każdej strony i pozwoliła, aby łzy pociekły po jej policzkach. Wtuliła się w poduszkę i chyba zasnęła, bo następne co pamiętała, to to, że patrzyła na zegarek i była druga w nocy. Ponowne zapadnięcie w sen nie wchodziło w grę, nie była śpiąca. Wstała i założyła swoje ukochane trampki. Zeszła do Pokoju Wspólnego i po cichu przeszła na korytarz.
O tej porze nikogo nie powinno być, pomyślała i wolnym
krokiem poszła przed siebie. Nagle poczuła jak o coś uderza i upadła na
ziemie.Oczy Ginny zaszkliły się od łez.
- Tak?! To mi to udowodnijcie i zabierzcie mnie ze sobą!
Poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła Harry'ego.
- Ginny... Nie ma mowy. - Wyszeptał.
Gin strzepnęła jego rękę i pobiegła do dormitorium. Pozasłaniała swoje łóżko z każdej strony i pozwoliła, aby łzy pociekły po jej policzkach. Wtuliła się w poduszkę i chyba zasnęła, bo następne co pamiętała, to to, że patrzyła na zegarek i była druga w nocy. Ponowne zapadnięcie w sen nie wchodziło w grę, nie była śpiąca. Wstała i założyła swoje ukochane trampki. Zeszła do Pokoju Wspólnego i po cichu przeszła na korytarz.
- Weasley? Co ty tu robisz? – Spytał Draco, uśmiechając się ironicznie.
- Wyjąłeś mi to z ust. – Warknęła i podniosła się z ziemi. Blondyn ledwo hamował swój śmiech.
- Nie ładnie to tak chodzić po zamku o tej godzinie.
- Taak? To dlaczego tu chodzisz?
Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Prefekt może więcej, więc albo zaraz wrócisz do dormitorium, albo już na początku roku szkolnego Gryffindor straci punkty.
Ginny pokazała mu język i ponownie zniknęła za portretem Grubej Damy.
W końcu nowy rozdział :D Super jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nic nie dodawałaś już tak długo.
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-zwycieza-nawet-nienawisc.blogspot.com/